niedziela, 16 września 2012

Rozdział 17


                                           ~Melody~

         Jechaliśmy jak najszybciej się dało. Na wybojach lub gdy za ostro skręcałam albo hamowałam Malik syczał i krzywił się z bólu.
- Przepraszam!- mówiłam za każdym razem, a chłopak nic nie odpowiadał tylko trzymał się za bolącą rękę. Gdy dojechaliśmy do szpitala było coś ok. 23:30. Pomogłam Zaynowi wyjść z auta, przez co znów usłyszałam salwę jęków.
- Przepraszam!- złapałam go za zdrowe ramię i poprowadziłam do środka.
- Halo! Potrzebujemy pomocy! Mój kolega chyba skręcił rękę!- wołałam w stronę pielęgniarek. Od razu jedna z nich wzięła go i zaprowadziła do jakiejś sali, gdy już chciałam iść z nimi powiedziała…
- Proszę tu poczekać! Musimy zrobić prześwietlenie czy ręka na pewno nie jest złamana… Gdy dostaniemy wyniki powiadomimy panią…- powiedziała ciepłym tonem.
- Dobrze- kiwnęłam głową i usiadłam w poczekalni. Gdy mulat zniknął za rogiem, wstałam i zaczęłam nerwowo chodzić to w jedną, to w drugą stronę… Ale chłoposzek się nabawił kontuzji! Nawet gdy to na pewno nie złamanie to i tak Zay nie będzie mógł ruszać ręką przez przynajmniej 2-3 tygodnie! Ja pierdolę! On to ma szczęście… Usiadłam w przeciwległym kącie poczekalni po czym gwałtownie się podniosłam widząc lekarza, który zmierzał w moją stronę… Tak szybka wstałam, że uderzyłam ręką w lampę, która stała obok kanapy, na której przed chwilą siedziałam. Poczułam ból… Wiedziałam co się stało, słysząc huk roztrzaskującego się szkła i nie chcąc patrzeć na miejsce bólu, spojrzałam na lekarza, który przyspieszył kroku, gdy tylko zobaczył co mi się stało.
- Kurwa, kurwa, kurwa…- przeklęłam pod nosem.
- Proszę ze mną! Rana jest za głęboka na zwykły opatrunek… Musimy szyć!- lekarz powiedział do pielęgniarki, po obejrzeniu mojej dłoni.
- Do kurwy nędzy! Jak zwykle!- znów przeklęłam cicho. Pielęgniarka zabrała mnie ze sobą i po jakiś 20-30 minutach miałam zszytą i obandażowaną dłoń.
- A co z Zaynem?- zapytałam wkurzona na siebie. Muszę być takim pechowcem? Choć już miałam nadzieję, że to się skończy, bo od urazu głowy już nic poważnego mi się nie stało… A tu takie coś! 5 szwów! Od uderzenia w lampę! Jpdl!
- Na szczęście to tylko zwichnięcie… Pan Malik musi chodzić w specjalnym obandażowaniu i za żadne skarby nie wolno mu jej nadwyrężać… A pani niech się zgłosi za 2 dni na zmianę opatrunku- powiedział doktor Spenser, jak przeczytałam z plakietki na kitlu.
- To nie zatrzymujecie Malika na obserwacji czy coś?- zapytałam.
- Nie, ale proszę zadzwonić po kogoś, żeby was zabrali do domu, ponieważ ani pani, ani pan Malik nie jest w stanie prowadzić auta- odpowiedział i odszedł. No cholera jasna! Jest po 24, a ja mam dzwonić po znajomych żeby odebrali mnie i mulata ze szpitala! Wzięłam telefon do ręki i wybrałam numer Liama. Nie odbiera.
- Kurwa!- przeklęłam pod nosem. Louis… Też nic. Modliłam się żeby w końcu ktoś odebrał. Harry… Nic.
- Kurwa, kurwa, kurwa!- coraz mniej mi się podobała perspektywa spędzenia nocy w szpitalu, a raczej przed jego budynkiem, lub zasuwanie ok. 20 km z buta do domu, bo autobusy o tej porze już nie kursowały. Tracąc nadzieję zadzwoniłam na numer Nialla. Jeden sygnał… Dwa…
- Halo?- usłyszałam lekko zaspany głos.
- Dzięki Bogu! Niall! Tu Melody… Mógłbyś odebrać nas ze szpitala? Mam mały problem i nie mogę prowadzić…- westchnęłam, wkurzona na moją niezdarność.
- Ok! Nie ma sprawy, już po was jadę… Ale co się stało?- zapytał. Usłyszałam jakieś trzaski… Pewnie blondas się ubiera.
- Powiem ci jak przyjedziesz...
- Spoko- odpowiedział, nie naciskając więcej na mnie.
- A i Niall…- zaczęłam.
- Co?-
- Weź ze sobą, któregoś z chłopaków… Najlepiej Liama, żeby jechał moim autem, możesz to zrobić?- poprosiłam.
- Jasne… Zaraz będziemy. Czekajcie na nas- odpowiedział bez chwili wahania.
- Dzięki! Jesteś wielki! Nie wiem jak ci się odwdzięczę- powiedziałam.
- Ja wiem… - usłyszałam śmiech w słuchawce telefonu i sama się zaśmiałam.
- Dobra, to czekamy za tobą. Pa!- posłałam mu całusa przez telefon i się rozłączyłam. Już miałam wychodzić ze szpitala, gdy nagle coś mi się przypomniało… Zayn! Gdzie on się podziewa? Zaczęłam przeszukiwać szpital, ale nigdzie go nie było.
- Do kurwy nędzy!- mruknęłam, wkurzona. Nagle ktoś na mnie wpadł.
- Uważaj!- usłyszałam znajomy głos.
- Sam uważaj przychlaście… Gdzieś ty się podziewał?- patrzyłam, wkurzona na bruneta.
- Szukałem ciebie. Jakaś pielęgniarka powiedziała mi, że dziewczyna podobna do ciebie poszła z lekarzem do jednej z sal- tłumaczył się. A gdy zauważył opatrunek na mojej dłoni dodał…
- Co zrobiłaś w rękę?- zapytał zszokowany.
- Uderzyłam w lampę, która rozsypała się w drobny mak, raniąc mi rękę. Byłam tak zdenerwowana, że nie panowałam nad swoimi odruchami- powiedziałam wzruszając ramionami.
- Że co? Ale na tym bandażu widać już krew...- Malik zrobił się blady.
- Ile go już nosisz?- zapytał, zmartwiony.
- Od jakiś 15 minut…- znów wzruszyłam ramionami, ale widząc jego przerażoną minę dodałam szybko…
- Lekarz mówił, że przy szyciu rany tak będzie. Przez jakiś czas będę musiała przyjeżdżać tutaj na zmianę opatrunku…- spojrzałam na niego.
- Szyciu?! – wrzasnął przerażony.
- No tak, rana była za głęboka na zwykły opatrunek, więc doktor ją zszył… Ale to tylko 5 szwów- machnęłam zdrową, prawą ręką.
- Tylko 5 szwów?!? Melody! Ja chyba przez ciebie oszaleję!- mulat usiadł na krześle, łapiąc się za głowę.
- A i właśnie… Jest mały problem. Nie mogę prowadzić- powiedziałam cicho.
- Że co?! A ja niby mogę? I co teraz zrobimy?- zapytał zmartwiony.
- Spokojnie. Już zadzwoniłam po Nialla i razem z Liamem jadą po nas- uśmiechnęłam się pocieszająco.
- Ufff…- Zayn wydał z siebie i wyszliśmy ze szpitala, czekając aż blondasek przyjedzie i wreszcie zabierze nas do domu.



                                                                     ~Niall~

       Gdy tylko Melody się rozłączyła, zacząłem w biegu się ubierać. Nie dbając o to czy wszystko jest ok, pobiegłem do pokoju Liama, ale zważając, że w środku na pewno jest Danielle, zapukałem i dopiero wszedłem do środka.
- Liam… Wstawaj! Jesteś potrzebny- potrząsnąłem przyjacielem żeby się obudził.
- Co chcesz? Dlaczego mnie budzisz o tej godzinie?- zapytał zaspanym głosem.
- Bo Mel z jakiegoś powodu nie może prowadzić i prosiła żebym razem z tobą pojechał po nią i Zayna.
- Co? Mel nie może prowadzić? Dobra już wstaję…- odpowiedział i poszedł się ubrać. Obok na łóżku Danielle smacznie spała. Wyszedłem z jego pokoju i czekałem na niego już ubrany przy drzwiach. Payne zbiegł po schodach o mało się nie zabijając.
- Dobra możemy iść… Ale dlaczego Mel nie może prowadzić? I dlaczego prosiła ciebie abym to ja z tobą jechał a nie któraś z dziewczyn?- zastanawiał się w drodze do samochodu.
- Sam tego nie wiem, ale boję się że mogło jej się coś stać-zmartwiłem się.
- Nawet jeśli to raczej nic poważnego skoro wypuścili ją ze szpitala- pocieszał mnie Daddy.
- Mam nadzieję…- uśmiechnąłem się lekko. Wsiedliśmy do auta i czym prędzej skierowaliśmy się w stronę szpitala. Po jakiś 30 minutach byliśmy na miejscu. Szukałem wzrokiem Melody… Siedziała na ławce razem z Zaynem i o czymś rozmawiali.
- Mel!- zawołałem i podbiegłem do nich.
- Dlaczego nie możesz prowadzić?-  zapytałem, a jak zauważyłem opatrunek na jej lewej dłoni dodałem…
- Co ci się stało?- byłem zszokowany.
- Nic takiego…- powiedziała wymijająco.
- Tsaa jasne! Jeśli 5 szwów można nazwać niczym…- powiedział Malik.
- Że co?! Jak to się stało?-  byłem przerażony.
- Uderzyłam w lampę, która rozsypała się w drobny mak…- powiedziała szatynka.
- Jak ty to zrobiłaś? Przez ciebie chyba oszaleję!- złapałem się za głowę.
- Oj przepraszam no! To nie moja wina… Ja po prostu tak mam- Melody zasmuciła się.
- No dobrze, ale proszę cię uważaj na siebie- przytuliłem ją.
- Postaram się- dziewczyna się uśmiechnęła.
- No to jedziemy do domu?- zapytał znudzony Malik.
- Tak… Liam czeka w aucie- odpowiedziałem i poszliśmy w stronę auta.
- Hej Mel! Hej Zayn! Jak tam ręką stary? Melody co ci się stało w rękę?!- Daddy wytrzeszczył oczy, patrząc na jej lewą rękę.
- Opowiem ci później… Masz kluczyki od mojego autka- rzuciła mu je, a on je złapał.
- Spoko, tylko mam jedno pytanie…- Payne spojrzał poważnie na dziewczynę.
- Nom. Mów- ponagliła go.
- Dlaczego chciałaś żeby Niall wziął ze sobą mnie, a nie któregoś z reszty chłopaków, albo dziewczyn?- przyglądał się jej zaciekawiony. Mel się zaśmiała, przez co Liam zrobił zdziwioną minę.
- Naprawdę nie wiesz? Po prostu wiem, że jesteś odpowiedzialny i nie będziesz szalał prowadząc moje autko… A nie chcę żeby ktoś go popsuł, a wiesz co by się stało gdybym za kierownicę usadowiła np. Louisa i to jeszcze bez mojego nadzoru!- udawała przerażoną, na co wszyscy się zaśmialiśmy.
- No to jedziemy do domciu i do cieplutkiego łóżeczka!- zawył wesoły Zay. Wsiedliśmy do aut i ruszyliśmy w stronę domu Mel.




                                                                   ~Louis~ 

        Obudziłem się ok. 9:00. Gdy otworzyłem oczy zdziwiłem się... Van leżała obok mnie, wtulając się we mnie jak w misia. Nie chciałem się ruszyć, by jej nie obudzić. Wygląda tak słodko gdy śpi…
- Louiś…- wymamrotała, nadal śpiąc blondynka po czym bardziej się do mnie przytuliła. Nie mogłem uwierzyć własnym uszom! Czy ona właśnie zdrobniła moje imię? Jeszcze do tego czy ona śni o mnie skoro wymówiła moje imię? Mimowolnie uśmiechnąłem się szeroko. Ten dzień zapowiada się świetnie! Przygarnąłem ją jeszcze bliżej. Nie miałem zamiaru ruszać się z łóżka. Będę tak leżał dopóki Vany się nie obudzi. Jak bym chciał zbliżyć się jeszcze bardziej do tej wspaniałej blondynki, tylko nie wiem jak… Ale chyba mam pewien pomysł. Może jakaś wycieczka nas do siebie zbliży, ale muszę się jeszcze zastanowić gdzie byśmy pojechali. Wiem tyle, że Vanessa sama ze mną nie pojedzie, więc weźmiemy całą paczkę! Może Harry w końcu zbierze się na odwagę i powie Jul co do niej czuje, tak samo jak Zayn do Natally. Ciekawe jak to się potoczy… Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli. Na razie przestałem planować i patrzyłem tylko na śpiącą Vans, mógłbym to robić wiecznie. Ta dziewczyna jest idealna! Jest moim wyśnionym marzeniem… Nie, jest lepsza niż marzenie… O wiele. Leżałem tak może z 5-10 minut po czym księżniczka otworzyła oczy.
- Dzień dobry!- uśmiechnąłem się do niej.
- Dzień dobry!-  powiedziała i zorientowała się, że leży przytulona do mnie. Od razu odsunęła się ode mnie z rumieńcem na twarzy.
- Przepraszam.. Pewnie rzucałam się po całym łóżku..- Vany się zmieszała.
- Mi to bynajmniej nie przeszkadzało…- wyszczerzyłem się do niej.
- Och no weź! Ty zbereźniku ty!- zaśmiała się.
- No dobrze już… To kto idzie pierwszy do łazienki?- zapytałem.
- Na pewno nie ty!- krzyknęła i zaczęła biec.
- Osz ty!- powiedziałem i pognałem za nią. Gdy już prawie ją dogoniłem, Vanessa weszła do łazienki zamknęła za sobą drzwi, ale nie zdążyła ich zakluczyć.
- Teraz cię mam!- uśmiechnąłem się do niej złowieszczo. Złapałem i przełożyłem ją sobie przez ramię.
- Co teraz ze mną zrobisz?- udawała przestraszoną.
- To niespodzianka…- miałem zamiar wrzucić do wanny i popryskać ją wodą. Gdy odsunąłem kotarę, stanąłem jak wryty.
- Ej! Co jest? Dlaczego tak stoisz?- spytała Van i gdy ją wypuściłem, pokazałem jej na to co znajdowało się w wannie, a raczej na kogoś.
- Jpdl! Co to ma być?- krzyknęła. W wannie spał sobie Liam, słysząc nasze głosy obudził się.
- Hej! Co robicie w moim pokoju?- zapytał, ale gdy zaczął się oglądać, powiedział zdziwiony…
- Co ja tutaj robię?- podrapał się po głowie zamyślony.
- No właśnie się zastanawiamy, co robisz w łazience- zmierzyłem go wzrokiem.
- Z główką wszystko ok?- zapytałem.
- No oczywiście… A już wiem! Gdy przyjechaliśmy z Mel i Zaynem było tak późno, że już nie kontaktowałem, więc musiałem się pomylić i zasnąłem tutaj- Li wygramolił się z wanny i ruszył do swojego pokoju.
- Ale dlaczego pojechałeś po Mel i Zayna? Przecież oni mieli auto…- zapytałem, ale Payna już nie było.
- Dobraaa… To było dziwne…- stwierdziła Vanessa.
- A teraz wynocha z łazienki!- wygnała mnie i zamknęła za sobą drzwi zanim mogłem cokolwiek zrobić. Gdy już obydwoje skorzystaliśmy z łazienki, poszliśmy na dół na śniadanie. W kuchni już wszyscy byli.
- Cześć wszystkim!- zawołaliśmy wspólnie.
- Hej!- odpowiedzieli nam. Podszedłem do Daddiego i zapytałem…
- Ej! Po co jechałeś po Mel i Zayna, skoro pojechali samochodem?- popatrzyłem na niego ciekawy.
- Zapytaj się Melody…- odpowiedział i wskazał na szatynkę. Dopiero teraz zauważyłem, że dziewczyna ma opatrunek na lewej dłoni,  który był już mocno nasiąknięty krwią…
- Mel! CO CI SIĘ STAŁO?!?- wydarłem się.
- To nic takiego… Gdy lekarz przyszedł powiedzieć mi o stanie Zayna nie panowałam nad swoimi odruchami i zbiłam lampę, która poraniła mi dłoń…- wzruszyła ramionami.
- Że co?!- nadal nie mogłem wyjść z szoku.
- Nic mi nie jest… Mam tylko 5 szwów i muszę pojechać na zmianę opatrunku..- powiedziała.
- Pie.. Pię… Pięć szwów?- zbladłem i klapnąłem na krześle obok niej…
- Lou dobrze się czujesz?- dziewczyna pomachała mi przed oczami zdrową ręką.
- Nic mi nie jest, tylko, że przez ciebie kiedyś zwariuję…- powiedziałem.
- Oj ja ciebie też Marcheweczko- dziewczyna się do mnie wyszczerzyła, a ja pokiwałem z rezygnacją głową.
- A jak tam ty Zay?- zapytałem, zmieniając temat.
- Nie jest źle… Tylko przez 2 tygodnie będę miał opatrunek usztywniający, a w przyszłym tygodniu mam przyjechać do szpitala na badania kontrolne…- powiedział, uśmiechając się lekko do Nat, która zaopiekowała się nim. Teraz właśnie podała mu talerz pełen naleśników…
- Eh! Dlaczego to nie ja nie zwichnąłem sobie ręki, albo coś…- wymamrotał Harry, patrząc z zazdrością na górę naleśników, które Zay pałaszował.
- Mi to mówisz stary! Gdybym wiedział, że jeśli bym sobie coś zrobił to dostawałbym tyle żarcia, to już dawno siedziałbym tutaj z skręconą kostką czy coś…- powiedział Niall, ale gdy Melody zmierzyła go karcącym spojrzeniem, dodał…
- Ale i tak się cieszę, że jestem zdrowy… Przynajmniej mogę się zająć Mel- wyszczerzył się.
- O nie! Tylko nie to! Dam sobie sama radę!- szatynka wycofywała się do salonu.
- No choć tutaj! Zrobię ci przepyszny koktajl z brukselek na dodanie sił… Szybciej wyzdrowiejesz…- Niall ruszył się z miejsca z brukselką z ręce.
- Nie! Tylko nie brukselki! Proszę!- Mel wybiegła biegiem z kuchni, a Nailler za nią. Słychać było tylko jakieś krzyki i śmiechy.




         Mam nadzieję, że wam spodoba;) Proszę was o polecenie mojego bloga u siebie, odwdzięczę się tym samym. Zaczynam wprowadzać w życie plan, który pomogła mi wymyślić moja siostra Blanka, którą znacie jako Haftującą.tęczą ^^