sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 18


~Niall~



   Biegłem za Melody, która starała się uniknąć kontaktu z brukselkami.
- Zaraz cię dorwę i wtedy zjesz te przepyszne warzywo!- powiedziałem, machając nad głową jarzyną.
- Nigdy! Po moim trupie!- odparła Mel z uśmiechem na twarzy. Zaczynałem się coraz bardziej męczyć tym bieganiem po całym domu, ale był jeden plus… A mianowicie, ona też się męczyła. Kiedy już nie dawała rady i leżała z zadyszką na ziemi, ja ostatkiem sił podszedłem do niej i z złowrogim uśmiechem zapytałem…
- Głodna?- podniosłem brew, poruszając warzywem.
- Nie! Proszę!- wyszeptała, nie mając wystarczająco sił by normalnie odpowiedzieć.
- A co dostanę w zamian?- popatrzyłem na nią, wyczekując odpowiedzi. Szatynka chwilę się zastanawiała.
- Hmmm… Może chcesz marchewkę?- zapytała.
- Nie… Ja nie Louis żeby cały czas chrupać marchew- pokręciłem przecząco głową z uśmiechem na twarzy.
- No to co chcesz?- popatrzyła na mnie z lekkim przerażeniem w oczach.
- Przecież to oczywiste! Wiesz bardzo dobrze czego chcę…- poruszałem flirciarko brwiami.
- Nieee? Nie wiem czego chcesz- powiedziała, udając głupią.
- To jasne jak słońce, że chcę całusa- pokazałem jej język, a ona się uśmiechnęła.
- A co jeśli go nie dostaniesz?- droczyła się ze mną.
- To przygotuj się na brukselkę!- zaśmiałem się złowieszczo.
- W takim razie nie mam wyboru…- westchnęła i mnie pocałowała. Nie wiem jak ona to robi, ale za każdym razem gdy się całujemy kręci mi się w głowie i chcę jeszcze… Mel jest niesamowita. Jak ja się cieszę, że jesteśmy razem, ale chciałbym gdzieś z nią pojechać. Na jakąś wycieczkę albo coś. Muszę pogadać z chłopakami, może oni też będą się na to pisać i gdzieś pojedziemy. Ale tym zajmę się później.
- Co robimy?- zapytałem, wstając z ziemi.
- Hmmm… Nie mam pojęcia, może coś reszta wymyśli- powiedziała Melody.
- Ja osobiście bym coś zjadł…- poklepałem się po brzuchu, czując znajome ssanie.
- Oj ty żarłoku ty- Mel popatrzyła na mnie z uśmiechem.
- Ale twój?- popatrzyłem na nią z niewinną minką.
- Oczywiście kocie- szatynka uśmiechnęła się jeszcze szerzej i pocałowała mnie w kącik ust. Poszliśmy do kuchni gdzie cała nasza paczka siedziała jeszcze zajadając śniadanie. Wszyscy oprócz Louisa…
- Gdzie Boo Bear?- zapytała Mel.
- Powiedział, że musi coś sprawdzić na kompie i, że za chwilę wróci- odpowiedziała Vanessa, zajadając kanapkę. Ukradkiem usiadłem obok niej i zwinąłem jej jedną.
- No ej!- zawołała.
- Nie fefkadzaj mi fedy jem…- powiedziałem z pełną buzią.
- Jesteś mi winny kanapkę… Ty żarłoku jeden-  Vans wytknęła mnie palcem, mrużąc oczy.
- No ok, niech ci będzie, ale później- mrugnąłem do niej.
- Ehh… Niech ci będzie, ale pozwalam ci na to tylko dlatego, że jesteś z moim Meluś- uśmiechnęła się szeroko, wypowiadając ostatnie słowa.
- Tak, tak ja ciebie też..- zawołała Mel zza lodówki, w której szukała jakiegoś soku. Wszyscy siedzieliśmy, powolnie przeżuwając kanapki gdy nagle Lou wbiegł do kuchni z wyszczerzem na twarzy.
- Mam dla was świetną wiadomość!- Loui skakał jak królik, który zjadł za dużo marchewek, choć u niego może to być nie możliwe. Przedawkowuje marchewki, a później mu odwala na maxa, ale za to go uwielbiamy, za to, że jest takim świrem.
- O co chodzi? Kupiłeś 3 marchewki w cenie jednej czy co?- zapytał znudzony Zayn.
- Skąd wiedziałeś?- szatyn spojrzał na niego zdziwiony- Ale nie o to chodzi… Jedziemy na wycieczkę!!- wydarł się uradowany.
- Ale gdzie?-  zapytała Jul, zaciekawiona jego słowami.
- Na wieś, do mojej rodziny!- Louis zaczął tańczyć jakieś wygibasy, które pewnie miały oznaczać jego radość.
- Ale wszystko ustalone? Z menagerem też?- zapytał Liam.
- Tak tatuśku wszystko ustalone, nie musisz się martwić- merchewkożerca machnął ręką i popatrzył na nas.
-No ale dlaczego się nie cieszycie? – popatrzył na nas smutny.
- Bo nadal jesteśmy w szoku…- odpowiedziała mu Nat.
- Ale czemu?- zapytał, jak 5-latek.
- Bo nie możemy uwierzyć, że ty coś zorganizowałeś… I to sam!- powiedział Harry, za co dostał od Lou po głowie.
- No ała mówiłem prawdę- powiedział loczek, masując obolałe miejsce.
- Tak wszystko załatwiłem. Samiuteńki- Louis wypiął dumnie pierś, a my zaczęliśmy wiwatować i skakać z radości.
- Jedziemy na wycieczkę! Wycieczka! Wycieczka! Yeah!- darliśmy się w niebogłosy.
- Ale co tu się dzieje?- zapytała ciocia Mel, wchodząc zaspana do kuchni.
- Jedziemy na wycieczkę!- wydarł się Lou, ale nagle spoważniał.
- Droga Beth… Czy możemy zabrać dziewczyny by nam towarzyszyły podczas wycieczki na wieś do mojej rodziny, która trwać będzie około 10 dni. Obiecuję, że dziewczyny będą pod dobrą opieką i włos im z głowy nie spadnie- powiedział Louis, przykładając rękę do piersi.
- Czyli, że mam wolny dom na 10 dni, bez żadnych krzyków i wyścigów po korytarzach?- Beth popatrzyła na niego zamyślona.
- Tak- potwierdził, patrząc zagubiony na dziewczyny, a one tylko wzruszyły ramionami, szczerząc się do siebie.
- W taki razie zgadzam się- powiedziała i uścisnęła mu dłoń.
- Jupi!!- wykrzykiwały dziewczyny.
- Lou kochamy cię!!!- wydarły się i wskoczyły na biednego Boo Beara.
- Jauć!- powiedział Hazza, krzywiąc się na widok przygniecionego Tomlinsona.
- Z jednej strony zazdroszczę Lou tego, że dziewczyny tak na niego lecą, ale z drugiej to nie chciałbym być zgnieciony przez 4 dziewczyny…- loczek skrzywił się jeszcze bardziej. Od razu płeć piękna spojrzała na niego z pod byka.
- Czy ty przypadkiem nie sugerujesz, że jesteśmy grube?- zapytała najmniejsza z nich wszystkich, oburzona Jul.
- Nie skądże znowu- Styles podniósł ręce w obronnym geście.
- No mam nadzieję- wytknęła go Nat.
- No to jak już emocje zastały opanowane, to chciałbym wiedzieć kiedy wyjeżdżamy?- zapytał Liam.
- Hmmm… Spakujemy się, zrobimy szybkie zakupy, droga będzie trwała…- wyliczał po cichu Lou.
  - Myślę, że tak gdzieś około jutra popołudniu?- popatrzył na nas, z wyczekującą miną.
- Może być. Ok. Powinno mi pasować- usłyszał odpowiedzi.
- To wszystko ustalone… Muszę tylko powiadomić moją ciotkę, kiedy przyjedziemy i będzie świetnie!- zawołał, i wszyscy razem poszli do salonu.
- Nuuudzi mi się. Co robimy?- zawył Harold, siadając na kanapie.
- Jakieś pomysły?- zapytałem.
- Hmmm… Może pogramy na konsoli? Pogoda nie jest dzisiaj za ciekawa na spacer czy coś w tym stylu…- zaproponowała Mel.
- Spoko… To jak się dzielimy? Dziewczyny kontra chłopacy?- zapytał Zayn.
- Ok, ale pamiętajcie z nami nie wygracie- powiedziała, pewna siebie Vans.
- Tsaa i co może jeszcze frytki do tego?- powiedział kpiąco mulat.
- Ale, żeby później nie było, że oszukiwałyśmy…- Melody wzruszyła ramionami.
- Nic takiego się nie stanie, bo przegracie!- wydarł się Lou. Gra rozpoczęła się. Na pierwszy odstrzał poszedł Hazz i Jul. Walka była wyrównana, gdy nagle bohaterka July odskoczyła i skoczyła w górę, wykonała salto i z całą swoją siłą uderzyła z głowę postaci Harrego. Chłopak był tak zaskoczony, że tylko patrzył z otwartą buzią na ekran, na którym widniał napis „Game over”.
- A-a-a-a-ale jak to?- jąkał się zdziwiony Styles.
- N-n-n-n-normalnie- przedrzeźniała go Jul.
- Nie martw się to dopiero pierwsza runda… Kto następny?- zapytał Loui, pocieszając loczka.
- To może teraz Nat i Zayn?- zaproponowałem.
- Spoko- powiedzieli chórem i zajęli miejsca przy konsoli. Znów walka była  wyrównana, ale w pewnym momencie Zayn zaczął wygrywać… Gdy Zayn miał dokonać ostatecznego uderzenia, Mel zawołała do niego…
- Zayn! Twoja fryzura!- krzyknęła.
- Co jest z nią nie tak?- powiedział i od razu pobiegł do lustra. Nataly wykorzystała szansę i pokonała swojego rywala. Z okrzykiem radości dziewczyny przybiły sobie piątkę.
- Ey! To nie fair! Tak nie można!- oburzył się Harry.
- My tak możemy! Bo jesteśmy słabsze…- July wytknęła język. Harry usiadł na kanapie robiąc nadąsaną minę.
- Szczerze to nie było fair- powiedziałem do Mel. A ona zrobiła skruszoną minę.
- No dobra… Zrobimy tak. Jedna para nie będzie musiała grać i jedna wygrana automatycznie przechodzi do chłopaków czyli mamy teraz 2:2. Może tak być?- zapytała patrząc na wszystkich.
- Ok, ale kto nie będzie grał?- zapytał Louis.
- To może ja i Danielle? My tak czy siak właśnie mieliśmy wam powiedzieć, że chcieliśmy wyjść, bo potrzebujemy kilku rzeczy na wyjazd…- uśmiechnął się Payne.
- No dobra… Ale jeśli możecie to może zrobicie ogólne zakupy na jutro?- zapytałem.
- No spoko, tylko zróbcie listę zakupów- powiedział i zaczął razem z Danielle szykować się do wyjścia. Po 5 minutach lista była gotowa, ale nie obeszło się bez marchewek, żelek i nutelli, które było dla niektórych bardzo potrzebne.
- Dobra to gramy dalej?- zapytałem.
 - Ok, ale bez oszukiwania- uprzedził nas Harry. Tym razem grali Vans i Lou. Grali chyba z 15 minut, co chwilę się przepychając, śmiejąc się i komentując swoje ruchy. Wreszcie wygrała Vans. Teraz przyszła kolej na mnie i Mel. Ustawiliśmy się na miejscach, mierząc się wzrokiem.


~Melody~



    Mierzyliśmy się wzrokiem, jak bokserzy przed walką. Lecz po chwili zaczęliśmy się rozśmieszać. Byłam popłakana ze śmiechu, widząc miny Nialla.
- Ty świrze ty!- zaśmiałam się.
- Dobra, skończycie już? Ja chcę w końcu dowiedzieć się kto wygra- powiedział Harold ze znudzoną miną. Zaczęliśmy grę. Ostatnia runda, wszyscy patrzyli na nasze ruchy z napięciem, a ja z Niallerem, śmialiśmy się w najlepsze… Nasze pozy przy graniu były obłędne. Pierwszą rundę wygrałam ja, za co dostałam wiwat od dziewczyn, a blondasek wyzywanie od chłopaków. Drugą rundę wygrał Horan, więc na razie był remis… W czasie trzeciej dawałam z siebie wszystko. Nagle blondas zawołał…
- Czas! Potrzebuję czasu! Żądam o przerwę!- zawył.
- Ok.. Niech ci będzie- spauzowałam grę i popatrzyłam na niego wyczekująco. Niall w jednej chwili zniknął za drzwiami kuchni, a w drugiej już był z powrotem, trzymając w ręce czekoladę.
- To wszystko głodomorze?- zapytałam, śmiejąc się.
- Tak. Yyyy… Jeszcze nie- powiedział, podchodząc do mnie.
- Co byś chciał?- spojrzałam na niego, podnosząc jedną brew.
- Chciałem się zapytać, czy wynik tej gry nic nie zmieni w naszych stosunkach…- powiedział całkiem poważnie, czym mnie całkiem zatkał. Nie wiedziałam co powiedzieć, tylko stałam tak przed nim patrząc na niego osłupiale.
- No nie, a miałoby coś zmienić?- spojrzałam na niego zaciekawiona.
- Nie, tak tylko pytam… Ostatnio też trochę dziwnie się zachowujesz, ale musiało mi się coś zdawać…- chłopak wzruszył ramionami, patrząc na mnie uważnie. O Jpdl! Czyżby on coś wiedział o mojej przeszłości? Chyba nie, przecież nikomu  o tym nie mówiłam po za dziewczynami, ale one by nie wygadały… Nie są takie.
- Mhm…- powiedziałam- To wszystko?- zapytałam, starając się zachować normalnie.
- Nie… A uścisk na szczęście?- popatrzył na mnie z niewinną minką.
- Niall…- zaczęłam, a on nadal się tak na mnie patrzył.
- Ale... Ehh na dobrze- poddałam się, wiedząc, że on tak może godzinami. Podeszłam do niego i go przytuliłam. Niall odwzajemnił uścisk w wielkim wyszczerzem. Staliśmy tak przez chwilę, aż wpadłam na pewien pomysł. Chodziło o już otwartą czekoladę, którą chłopak cały czas trzyma w ręce tuż przy mojej twarzy… Uśmiechnęłam się złowieszczo i ugryzłam wielki kawałek słodkości. Blondas był zaskoczony.
- No Ey!- zawołał oburzony.
- Mniam…- oblizałam resztkę czekolady z ust, a potem szeroko się uśmiechnęłam.
- Osz ty! Jak mogłaś zjeść moją czekoladę?!- Horan się wkurzył.
- Normalnie, a po za tym to masz tam jeszcze kawałek- wzruszyłam ramionami.
- To nawet nie jest jedno kostka! Pożałujesz tego!- wytknął mnie palcem i z zawziętą miną złapał pada od konsoli.
- Koniec przerwy!- zawołał i włączył grę, musiałam szybko wziąć swojego pada, bo blondyn już szykował się do pierwszego ataku. Byłam zaskoczona, zaciekłością z jaką Niall atakował moją postać, ale odpierałam za każdym razem ciosy.
- Niall wygra!- usłyszałam głos Harrego.
- Nie prawda! Nie widzisz jak Mel odpiera jego atak?- powiedziała, zdenerwowana Jul.
- Zakład, że Nialler wygra?- loczek zapytał szatynkę.
- A o co?- July spojrzała na niego zacięcie.
- Jeśli Niall wygra będziesz musiała zrobić wszystko o co cię poproszę- powiedział Styles.
- A jeśli Mel wygra, będziesz musiał zrobić to samo tylko, że dla mnie- dziewczyna wyciągnęła rękę w stronę lokatego.
- Zgoda!- powiedział i złożyli sobie uścisk dłoni, który Lou przeciął. Teraz Jul zaczęła tak mnie dopingować, że nie słyszałam własnych myśli. Po prostu darła mi się do ucha.
- Teraz! W górę! No mówię, że w dół! Obrona! Obrona! Broń się! Mel! Co ty robisz?- krzyczała. Coraz bardziej mnie wkurzała, przez co nie potrafiłam się skupić na grze.
- Jul zamknij tą swoją japę, bo inaczej prze…- i nie zdążyłam dokończyć, bo usłyszałam tylko znany dźwięk i na ekranie wyświetlał się napis: „ Player Niall won! Player Mel lose!”.
- …gram. Ja pierdolę!- mruknęłam upuszczając pada na ziemię. Spojrzałam wkurzona na July.
- Ups!- pisnęła podnosząc ręce w obronnym geście. Chłopaki zaczęli wiwatować. Darli się, skakali. A na końcu podnieśli blondasa i zaczęli go podrzucać…
- Niall! Niall! Niall!- darli się, że chyba w każdym zakamarku tego domu było ich słychać.
- Masz kurna swoją obronę!- spojrzałam morderczym wzrokiem na July, która patrzyła na mnie jak małe dziecko, które coś zbroiło. Coraz bardziej wkurzała mnie ta sytuacja…
-Wy-gra-li-śmy! Jesteśmy mistrzami!- darli się chłopacy w niebogłosy.
- Uprzedzałem was, że jesteśmy lepsi!- powiedział Hazza z kpiącym uśmieszkiem.
- A spadaj psycholu!- odgryzłam mu się.
- Ach tak? Nie umiemy przegrywać? Co? Luzerka!- zaczął się ze mną kłócić.
- Ja?! No chyba cię pojebało… Nikt nie potrafi tak przegrywać jak ja… Tylko nie luzerka pedale!- coraz bardziej mnie wkurzał.
- Pedale? Kretynka!
- Idiota!
- Przychlast!
- Idź marnuj powietrze gdzie indziej pierdolnięty debilu!- wydarłam się, w tym momencie wszyscy skupili na nas swoją uwagę.
- Weź się ogarnij… To, że masz problemy w rodzinie nie znaczy, że możesz wyżywać się na mnie!- Harry wykrzyczał mi w twarz i dopiero po czasie zdał sobie sprawę co powiedział. W tym momencie nie wytrzymałam… Oczy zaszły mi łzami.
- Mel… Ja nie…- zaczął się tłumaczyć.
- Och odpuść sobie!- wydarłam się i rozejrzałam się. Wszyscy odwracali wzrok… Czyli wszyscy już wiedzą! Świetnie! Zwróciłam się do dziewczyn…
- Dziękuję, że rozpowiadacie wszystkim dlaczego tutaj przyjechałam… Tylko tego mi brakowało, żeby inni się nade mną użalali. Naprawdę świetne z was przyjaciółki. Najlepsze kurwa na świecie!- wykrzyczałam i wybiegłam z domu, nie mogąc patrzeć na ich twarze. Wszyscy mieli w oczach tylko i wyłącznie żal… Oczywiście skierowany do mnie. Między innymi dlatego właśnie chciałam uciec z domu. Biegłam na oślep, bo przez łzy praktycznie nic nie widziałam. Biegłam tak długo na ile mi sił wystarczało. Byle jak najdalej od nich. Co teraz zrobię? Przecież każdy teraz się będzie na de mną litował. O ile już tego nie robili. Muszę nad tym wszystkim zastanowić. Gdzieś gdzie będę miała wystarczająco dużo spokoju by pomyśleć co dalej zrobię… Czy znów uciec od przeszłości i wyjechać? Nie, nie potrafiłabym. Straciłabym Nialla, przez co serce by mi chyba pękło. Nie wiem… Muszę pomyśleć, ale na razie nie chcę ich wszystkich widzieć. Najgorsze jest to, że zamiast zapytać się wprost, to oni dowiadywali się o tym po kryjomu. Jestem ciekawa jak długo chcieli to przede mną ukrywać.



              
                  Heeeej wam! :D Chciałam przeprosić, że tak długo nie pisałam, ale mam teraz duuużo nauki i trochę z czasem jest problem... Ale żałuję za wszystkie grzechy i proszę o wybaczenie ;p Myślę, że teraz trochę pokombinowałam... Ale wszystko się z czasem wyjaśni;) Mam nadzieję, że się spodoba....
                                                                                                                                             Black-Berry