~Jacqueline~
Nie mogę się doczekać, aż
mój kuzynek przyjedzie! Jak dawno go nie widziałam. Stęskniłam się, ale
rozumiem, że ten wieczny dzieciak jest teraz sławny i co chwilę gdzieś wyjeżdża
na koncerty. Choć oglądam każdy jego występ w TV, to i tak chcę wreszcie rozczochrać
mu tą brązową czuprynę!
Otworzyłam
oczy, czując, że wydarzy się coś ciekawego. Potarłam je i spojrzałam na
zegarek… 11 rano. No chyba kogoś powaliło! Przecież to jeszcze blady świt!
Jęknęłam, powoli wstając z łóżka. Wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki ogarnąć
się. Gdy wróciłam do pokoju zauważyłam, że ktoś do mnie dzwoni na skaypie.
Usiadłam przy komputerze i odebrałam.
- Kto mnie zmusza do wstawania o tak wczesnej porze?-
wymamrotałam, patrząc nieprzytomnie na ekran monitora.
- No chyba nic nie masz do tego, że twój najukochańszy
kuzynek do ciebie zadzwoni- usłyszałam znajomy głos.
- Loluś!- krzyknęłam
uradowana.
- Tak, tak ja ciebie też- szatyn
wyszczerzył się do kamerki.
- Co tam u ciebie? Jak tam ostatni koncert? Kiedy
wpadniesz? Stęskniłam się… Gertruda też!- zasypywałam go pytaniami.
- Spoko. Było świetnie, poznałem wspaniałych ludzi… A co
do odwiedzin mam pewien pomysł…- zaświeciły mu się oczy. Doskonale wiedziałam
co to oznacza.
- Przyjeżdżaj kiedy chcesz i
z kim chcesz- wyszczerzyłam się.
- Dobrze to co ty na to żebym wpadł do ciebie z
chłopakami, Mel, Jul, Nat, Van i Dan?- popatrzył na mnie błagalnie.
- Hmmm… Czy mogę sugerować, że jedna z nich jest
szczególna?- spojrzałam na niego z pod przymrużonych powiek.
- Nieee… To tylko przyjaciółki!- chłopak zmieszał się
odrobinę.
- Oj widzę Loluś, że mnie tutaj kłamiesz, która to?-
spojrzałam na niego uważnie.
- Nie powiem
- Niech zgadnę… Czy to może być Van?- przyjrzałam się mu,
a on zarumienił się.
- Aha! Wiedziałam! Loluś się
zakochał! Loluś się zakochał!- darłam się.
- No dobra już przestań, bo jeszcze cię ktoś usłyszy- był
wyraźnie zawstydzony.
- Ok. To kiedy wpadniesz i kiedy będę mogła ją poznać?-
spytałam. Lou się zastanawiał.
- Hmmm… Około jutrzejszego popołudnia, może być?-
zaproponował.
- Mi pasuje. Powiem tylko rodzicom i wszystko będzie
gotowe na wasz przyjazd. Ale Gertruda się ucieszy!- byłam w wyraźnie dobrym
humorze.
- Taaa…- uśmiechnął się, wspominając. Nagle usłyszałam za
sobą otwierające się drzwi. Odwróciłam się a przede mną stał Gertruda.
- Gertruda! Jak ty tu wlazłeś?! Przecież to 2 piętro, a
schody są wąskie!- krzyknęłam zdziwiona.
- Jack? Co się stało?- Louis
zapytał lekko zaniepokojony.
- Wszystko ok, tylko Gertruda stoi teraz w moim pokoju…
Muszę kończyć widzimy się jutro. Paa Loluś!- wyszczerzyłam się i wyłączyłam
rozmowę. Teraz czekała mnie ciężka robota, bo trzeba Gertrudę znieść na dół…
Ehh. Boże dlaczego nie mogłeś mnie powstrzymać? Gdy byłam mała wymyśliłam
sobie, że zamiast psa chcę takie wielkie bydle! Ale i tak kocham tego
wielkiego, fajtłapowatego zwierzaka!
~Niall~
Wybiegłem za Mel na zewnątrz. Po
chwili stanąłem, nie wiedząc gdzie pobiegła… Ale Hazzie się udało. Czasami mam
ochotę uszkodzić mu tą buźkę za niewyparzony język… Grrr! Wróciłem wkurzony do
domu, mając nadzieję, że Melody nie długo wróci.
- I co?- Lou
spojrzał na mnie zaniepokojony. Pokręciłem przecząco głową.
- Widzisz do
czego doprowadza ten twój głupi niewyparzony język?- szatyn wydarł się na
loczka. Pierwszy raz widzę żeby Louis był tak wkurzony na Harrego.
-
Przepraszam! Po prostu nie panowałem nad sobą i powiedziałem to, co mi ślina na
język przytoczyła, nie myśląc nad tym co robię…- Styles był bardzo smutny.
- No dobra,
ale musisz to powiedzieć Mel a nie nam…- powiedział Zayn.
- Mam
nadzieję, że wróci i wam wszystko wybaczy, bo to nie wasza wina. Ja wam
wszystko opowiedziałam o przeszłości Mel…- Vans była bliska płaczu, a Louis od
razu podszedł do niej i ją przytulił.
- Nie obwiniaj
się… Chciałaś dobrze, a to my chcieliśmy się dowiedzieć dlaczego Mel
przyjechała tutaj- pocieszał ją.
Opuściłem
salon, nie mogąc znieść tego smutku i poszedłem do pokoju Mel, a z niego na
taras… Musiałem sam dokładnie przemyśleć całą tą sytuację i zastanowić się
gdzie mogłaby pójść Mel. Pewnie gdzieś, gdzie będzie mogła być sama.
Zauważyłem, że gdy ją coś gryzie lub ktoś ją zrani potrzebuje samotności by
wszystko przemyśleć. Heh… Uśmiechnąłem się smutno. Jak wiele nas łączy, wydawać
by się mogło, że jesteśmy dla siebie stworzeni, ale trzeba przyznać, że
rozumiemy się znakomicie, nawet wtedy gdy nie wypowiemy ani jednego słowa.
Dlatego jestem pewien, że Melody wróci, choć nie wiem czy wybaczy nam to, co
zrobiliśmy. Cały czas mam przed oczami jej twarz… A jej oczy gdy na mnie
spojrzała były pełne nienawiści i ogromnego smutku. Przecież miałem ją chronić!
A znów ją tylko ranię!!! Mam ochotę skoczyć z tarasu i coś sobie zrobić by
tylko nie móc już więcej jej krzywdzić. Lecz bym ją znów skrzywdził, tak samo
jak siebie. Serce by mi chyba pękło, gdybym nie mógł już więcej spotykać się z
Mel. Codziennie tęskniłbym za jej uśmiechem, oczami, coraz mocniej. Nie
potrafię wytrzymać bez niej chociaż przez godzinę, a co dopiero gdyby Melody
miała wyjechać. Przyznam
się szczerze, że uzależniłem się od niej… Czy to w ogóle jest możliwe? Wygląda
na to, że jak najbardziej tak. Ehh… To do czego ona potrafi mnie doprowadzić,
wydaję się niemożliwe, a jednak jest to dla mnie realne. Jestem całkowicie
rozbity. Muszę się teraz skupić na odnalezieniu Mel i porozmawianiu z nią na
temat jej rodziny i jej problemów z pieniędzmi. Po prostu muszę to zrobić, bo
czuję, że gdy tego nie zrobię to ona mi nie wybaczy i odejdzie ode mnie… Gdzie
ona mogłaby pójść? Może zadzwonię do niej? Jeśli odbierze to mógłbym z nią
pogadać. Mam nadzieję, że zdążę przed naszym wyjazdem na wieś, bo chce alby
Melody pojechała ze mną, bo miałem nadzieję, że ten wyjazd nas jeszcze bardziej
do siebie zbliży. Nadzieja… Jak bardzo łatwo potrafi być zgubna, ale też umiera
ostatnia. Powoli zaczyna się ściemniać i na zewnątrz robi się coraz zimniej.
Muszę ją odnaleźć!
Pobiegłem
do swojego pokoju po telefon. Zauważyłem, że na ekranie widnieje wiadomość…
Otworzyłem ją i przeczytałem bardzo uważnie…
„ Wiem, że to pewnie ty chciałeś się
dowiedzieć dlaczego tutaj przyjechałam… Nie winię cię za to, ale nadal mnie to boli, że zamiast po
prostu porozmawiać ze mną, wolałeś dopytywać się moich przyjaciółek… Musiałam
uciec, bo chciałam to wszystko przemyśleć. Nie winię Hazzy. Proszę przekaż mu
ode mnie, że mu nawet dziękuję, bo dzięki niemu otwarły mi się oczy i mogę
spojrzeć na swoją przeszłość pod innym kątem i zastanowić się wreszcie, co
męczyło mnie od dawna, co też zauważyłeś, co mam dalej zrobić i jak mam pomóc
swoim rodzicom, by nie cierpieli tak
bardzo za mój błąd. Chcę na razie pobyć trochę sama… No może nie koniecznie
całkowicie sama, bo chcę żebyś do mnie przyszedł i wsparł mnie… Jestem w pobliskim
lesie, na łące, którą bardzo łatwo znaleźć. Tam będę czekała za tobą i proszę
przyjdź sam, bo teraz potrzebuję wyłącznie ciebie. No i może jakiegoś koca, bo
robi się tutaj strasznie zimno…
Kocham Cię
Melody”.
Poszedłem bez wahania do pokoju
Harrego. Siedział zrozpaczony na łóżku, a obok niego siedziała Jul próbując
jakoś go pocieszyć i zważając na jej minę, siebie odrobinę też.
- Jul
mogłabyś zostawić nas na moment?- poprosiłem spokojnie.
- Dobrze-
kiwnęła głową i wyszła bez słowa.
- Mam do
ciebie wiadomość…- zacząłem.
- Ale ja
naprawdę nie chciałem jej tego powiedzieć- chłopak był zdruzgotany, bliski
płaczu.
- Nie
chciałem jej skrzywdzić…- schował twarz w dłoniach, szlochając.
- Wiem,
Melody też wie, że przenigdy byś jej umyślnie nie skrzywdził. Dlatego kazała mi
coś przekazać- powiedziałem, patrząc uważnie na niego. Spojrzał mi w oczy ze
smutkiem. Zamiast mu wszystko mówić i tłumaczyć, wyciągnąłem komórkę z kieszeni
i pokazałem mu wiadomość od Melody. Chłopak otworzył szeroko oczy i zaczął
szybko czytać tekst.
- Pójdziesz
do niej?- zapytał, oddając mi telefon.
- Tak,
właśnie się zbieram- powiedziałem.
- A czy
mógłbym z tobą?- zapytał, wstając gwałtownie z łóżka.
- Nie. Sam
przeczytałeś, że mam przyjść sam, ale spróbuję z nią porozmawiać i na pewno uda
mi się przyprowadzić Melody do domu- uśmiechnąłem się ciepło, a on odwzajemnił
mój uśmiech.
- To w takim
razie uszykuję się, aby ją przeprosić!- powiedział stanowczym tonem.
- Ale
przecież nie musisz, ona w cale nie jest na ciebie zła- zacząłem, ale
przerwałem gdy zobaczyłem upór w jego oczach.
- Ehh no
dobrze… Tylko nie kombinuj za bardzo- mrugnąłem do niego i odwróciłem się by
wyjść, jednak coś sobie przypomniałem i dodałem po chwili.
- Kryj mnie,
jak by co poszedłem się przejść, jeśli reszta się dowie, że idę do niej to będą
chcieli iść ze mną, albo co gorsza zaczną mnie śledzić...- popatrzyłem na niego
z przerażeniem w oczach, znając jak im wychodzi to „śledzenie”. Hazza się
wyszczerzył, wreszcie udało mi się go rozweselić.
- Masz
rację. Szczególnie Lou byłby do tego zdolny- zaśmiał się cicho.
- Dobrze,
nie wydam cię- obiecał, a ja ruszyłem w kierunku wyjścia.
Na szczęście
wszyscy siedzieli w swoich pokojach, przez co nie musiałem się tłumaczyć dokąd
idę.
Gdy wyszedłem na zewnątrz od razu
ruszyłem w wyznaczonym przez Mel kierunku. Przedzierałem się przez gąszcz i
gałęzie. O mało co bym się nie zabił o wystający korzeń, ale w końcu wyszedłem
na otwartą przestrzeń. Mel siedziała na jej środku, gdzie najwięcej padało promieni
słonecznych. O dziwo, pogoda się poprawiła, choć na to nie wskazywało, było
przyjemnie ciepło. Słońce chowało się za horyzontem. To miejsce było
przepiękne... Szatynka zauważyła mnie po chwili i uśmiechnęła się do mnie
pocieszająco.
- Jestem,
możemy w takim razie pogadać jak chciałaś… I mam koc! Choć pewnie teraz się nie
przyda…- powiedziałem, trzymając koc w ręku. Mel wskazała miejsce obok siebie,
gdzie po chwili usiadłem, wcześniej rozkładając koc dla nas obojga. Miałem
nadzieję, że już wszystko sobie przemyślała i wreszcie w jej głowie zapanuje
spokój i porządek.
~Melody~
Niall usiadł obok mnie patrząc na mnie wyczekująco. Odwróciłam wzrok od
zachodu słońca i spojrzałam mu w oczy.
- Więc? Co
będziemy tutaj robić?- zapytał.
- Na razie
będziesz słuchał tego co mam ci do powiedzenia…- zaczęłam.
- Przecież
wiem co powiesz… Rozpoczniesz od tego, że nie jesteś na nas zła, ale trochę
nami zawiedziona, bo zamiast pogadać z tobą sami próbowaliśmy się dowiedzieć
czegoś o tobie, co było złe. I teraz o tym dobrze wiem i chłopacy też. Zamiast
po prostu szczerze z tobą pogadać robiliśmy wszystko na własną rękę. A ja
zamiast być z tobą i cię wspierać gdy uciekłaś to stałem jak baran i nic nie
zrobiłem, kompletnie nic…- słowa wylewały się z niego strumieniami. Schował
twarz w dłonie. Nastała cisza, która ciągnęła się w nieskończoność.
- Przez ten
czas, w którym jesteśmy razem dobrze mnie poznałeś, skoro wiesz co chcę ci
powiedzieć…- zdjęłam ręce z jego twarzy i uśmiechnęłam się do niego ciepło.
- Może to
śmieszne, ale wydaje mi się, że cię już dobrze znałem jeszcze przed naszym
spotkaniem…- powiedział cicho, mając nadzieję, że tego nie usłyszę. Mylił się
jednak.
- Co ma
znaczyć, że znałeś mnie zanim mnie poznałeś?- popatrzyłam na niego zaciekawiona.
- Noooo, bo
tak jakby mi się śniłaś czy coś…- spojrzał na mnie zawstydzony, a ja patrzyłam
na niego zdziwiona przez chwilę…
- Czyli ty
też miałeś ten dziwny sen…- wypaliłam, rumieniąc się.
- Ale jak to,
ty też??- był zszokowany.
- Tak też mi
się śniłeś… Ale czy w tym śnie wpadliśmy na siebie?- spojrzałam na blondyna.
- Tak i była
w tle taka melodia… Szkoda, że nie wziąłem gitary to bym ci pokazał- zaczął,
ale mu przerwałam.
- Nic nie
szkodzi, bo ja też słyszałam tą melodię- powiedziałam i zanuciłam ją. O dziwo w
ogóle się nie wstydziłam.
- Tak, to
właśnie ta melodia, a nawiasem mówiąc masz niesamowity głos- uśmiechnął się do mnie,
a ja się zarumieniłam.
- Tylko tak
mówisz…- powiedziałam, nie wierząc w jego słowa.
- Mówię
prawdę. Już wcześniej tak uważałem, gdy śpiewałaś ze mną i chłopakami w studiu.
Liam, Zay, Lou, Hazza i ja uważamy, że powinnaś pokazać jaki masz wspaniały
talent- popatrzył na mnie poważnie.
- Powinnaś
pokazać go światu. Gdybym tylko znał kogoś sławnego…- popatrzył na mnie, a ja
spojrzałam na niego wymownie.
- Zaraz…
Przecież ja jestem sławny!- zawołał, uderzając się w czoło. Zaczęłam się śmiać.
- Moja
głupota coraz bardziej mnie przeraża, ale jak mówiłem wcześniej powinnaś
ujawnić swój talent- spojrzał mi w oczy.
- Może masz
rację… Ale na razie nie chcę o tym myśleć. Chcę tylko wrócić do domu, wypić
gorące kakao i siedzieć ze wszystkimi- powiedziałam, przytulając się do Horana.
- Czyli już
wszystko ok?- spojrzał na mnie.
- Tak. I
przepraszam za moje fochy, ale jak już się dowiedziałeś miałam mętlik w głowie-
powiedziałam ze smutną miną. Pocałował czubek mojej głowy i powiedział…
- Nie myśl o
tym tylko, tak jak powiedziałaś, chodźmy do domu i wypijmy kakao- uśmiechnął
się. Wstaliśmy i ruszyliśmy w kierunku domu.
Następnego
dnia
~Louis~
Obudziłem się podekscytowany i pełen
energii, ponieważ dzisiaj jedziemy do Jacqueline! Będzie świetnie! Wstałem i
popędziłem do łazienki przebrać się, potem pobiegłem na dół, na śniadanie,
które przygotował Liam. Kochany Daddy! Wszedłem do kuchni gdzie już wszyscy
byli, rozmawiali i wygłupiali się w najlepsze… A właśnie! Wczoraj wieczorem
Niall zniknął i zastanawialiśmy się gdzie poszedł. Hazza powiedział, że poszedł
na spacer. Ale okazało się, że poszedł po Melody. Gdy wrócili do domu wszyscy
się pogodzili i oczywiście było przytulanie i płacz…. Ale oczywiście to
dziewczyny płakały nie ja. Jestem na to za męski.
Lou nie kłam, tylko ty tam płakałeś i
nikt inny!
No dobra,
przyznaję się, to ja… Ale skąd się wziął ten głos?? Hmmm… A, pewnie to sumienie
czy jakieś tam ustrojstwo. Ale nie ważne.
- Cześć
Marcheweczko!- zawołała Mel i wszyscy jej wtórowali.
- Hej wam!
Co na śniadanie?- popatrzyłem na Liama.
- Płatki i
mleko, a co?- spojrzał na mnie.
- Toś się
nie wysilił. Miałem nadzieję, że chociaż jakieś tosty będą albo naleśniki…-
straciłem zapał.
- Jak masz
ochotę na tosty to sobie zrób. Ale jak będziesz robił to mi też możesz zrobić
ze 2 lub 3 ewentualnie 10- wyszczerzył się Niall znad swojej miski, przepraszam
MISY, albo raczej WAZONU z płatkami.
- Nie zrobię
ci tostów, bo sam ich nie chcę- powiedziałem i zabrałem się za swoje płatki.
- A tak w
ogóle to jak przygotowania na wycieczkę na wieś??- popatrzyłem na nich
zaciekawiony.
- Noo, po
śniadaniu wszyscy idziemy się pakować- powiedział Zayn.
- Tylko
proszę cię Niall, weź jakieś ubrania, a nie samo jedzenie- spojrzałem na
Horana.
- No ale
przez drogę będę głodny, a po za tym skąd mam wiedzieć czy tam będzie sklep, no
bo to w końcu farma…- blondynek zaczął się zawzięcie tłumaczyć.
- A
pamiętasz jak ostatnio wsadziłeś do walizki lody i o nich zapomniałeś? I co się
z nimi później stało??- Liam popatrzył na niego srogim wzrokiem. A ja z
chłopakami spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo.
- Och no
dobra niech wam będzie… Ale i tak coś wezmę na drogę- powiedział zacierając
ręce.
- Dobra, ale
niech to będą jakieś ciastka lub batoniki i nic innego. A, i przy okazji, jest
tam sklep- powiedziałem.
- Żadnych
lodów- powiedział Hazza, patrząc uważnie na Nialla.
- Żadnych-
obiecał blondynek.
- O co
chodzi z tymi lodami?- spytała zaciekawiona Vanessa.
- Nie chcesz
wiedzieć- powiedziałem, krzywiąc się.
- To zbyt
okropna i obrzydliwa sprawa- wytłumaczył loczek.
- Dobrze, w
takim razie wolę nie pytać- powiedziała, odłożyła naczynia do zmywarki i poszła
do swojego pokoju spakować się jak przypuszczam.
Gdy wszyscy już zjedli, posprzątaliśmy
po sobie i poszliśmy po swoje rzeczy aby się spakować. A zapomniałem też dodać,
że ja z chłopakami już przywieźliśmy spakowane ciuchy ze swojego domu,
zaoszczędzając trochę czasu. Teraz siedzieliśmy oglądając moje ulubione
kreskówki, czekając aż dziewczyny się spakują. Trwało to chyba z 2 godziny, ale
gdy się spakowały mogliśmy pójść na spacer do parku i po długich błaganiach Mel
i Nialla na lody. Dzień zapowiadał się świetnie. Słońce prażyło, ale bez
przesady tak w sam raz, czyli pogoda idealna. Gdy już wszyscy zjedliśmy swoje
lody, a to trochę trwało, no bo wiadomo Nailer, poszliśmy do naszego domu,
ponieważ Pan Jaki Ja Jestem Piękny zapomniał swojej ulubionej suszarki do
włosów.
- Ey właśnie
mamy w domu wszystko co nam potrzebne na wycieczkę?- zapytał Liam.
- Hmmm…
Wczoraj nie kupiliśmy żelek Hazzy, bo sklep był nieczynny- przypomniała
Danielle.
- Żżże co?-
loczek się wkurzył.
- Spokojnie
Harry, tylko spokojnie..- powiedział Niall, próbując go uspokoić.
- Jak mam
być spokojny, skoro nie ma moich ukochanych żelek? To nie fair!- zaczął się
wydzierać, jak małe dziecko.
- Uspokój
się mały bachorze! Co za problem pójść do sklepu i je sobie kupić??- warknął
wkurzony Zayn.
- No
właśnie! Choć Harry pójdę z tobą i kupimy tyle żelek ile będziesz chciał…-
uśmiechnęła się Jul.
- To w takim
razie widzimy się u Mel w domu…- powiedział wyszczerzony lokowaty, biorąc July
pod ramię. Po chwili zniknęli w podskokach za rogiem ulicy. Nigdy nie zrozumiem
humorów Stylesa…
- No to
idziemy do mnie- powiedziała Mel. Powoli ruszyliśmy w tym kierunku, gdy Horan
się odezwał.
- Zjadłbym
coś…- pomasował się po brzuchu.
- Nie no
znowu?- jęknął Liam.
- Masz coś
do mojego apetytu?- blondasek stanął przed Paynem napinając się, co wyglądało
zabawnie, bo Liam jest od niego o co najmniej pół głowy wyższy i bardziej
umięśniony.
- Nie no
skądże znowu…- powiedział Daddy, unosząc ręce w obronnym geście.
- To dobrze…
Ale i tak bym ci nic nie zrobił, bo cię kocham stary!- wydarł się Niall i objął
go ramieniem, co wyglądało jeszcze śmieszniej, bo blondasek musiał stanąć na
palcach i właśnie w tym momencie nie wytrzymałem i zacząłem tarzać się ze
śmiechu, nie tylko mnie to rozbawiło, bo reszta też się śmiała, ale tylko ja
leżałem na chodniku i śmiałem się w niebogłosy.
- Ey! Louis,
co ci jest?- zapytał Liam, zdziwiony. A ja nadal się śmiałem, jednak głupawka
szybko minęła i wstałem gwałtownie, mówiąc…
- Wszystko w
porządku tatuśku, idziemy w końcu do Mel czy nie?- zapytałem w poważną miną.
Teraz to już całkiem zbiłem wszystkich z tropu.
-Lou na
pewno nic ci nie jest? Może pojedziemy do lekarza sprawdzić czy z twoją główką
wszystko ok?- Zayn spojrzał na mnie z uśmieszkiem na twarzy.
- Oj dajcie
spokój! Głupawki nigdy nie dostaliście?- spojrzałem na nich błagalnie.
- Tak, ale
nigdy na środku ulicy wśród tylu ludzi…- powiedziała Van, pokazując na
przyglądającym się nam przechodniom. Podszedłem do niej i objąłem ją ramieniem.
- Trzymaj się
mnie, a takie akcje będą cię spotykać często…- powiedziałem, poruszając
zabawnie brwiami. Dziewczyna zaśmiała się.
- A właśnie
miałem się pytać, czy ktoś zrobił im zdjęcia? Muszę to mieć u siebie w
telefonie…- wyszczerzyłem się, patrząc na każdego po kolei.
- No
oczywiście… Mam nawet filmik- Zayn wyciągnął telefon i przesłał mi pliki, które
chciałem.
- Ey! To wy
to nagraliście? No ey!- zawołał zdziwiony Niall.
- Na
przecież jak nie można by było tego nie nagrać? Walka byczka i kurczakiem..-
zaśmiał się cicho Malik.
- No
widzisz! Kurczakiem! Na twoim miejscu bym się wkurzył i nie dał się tak
przezywać- Horan poklepał pocieszająco zdziwionego Liama. A my wszyscy znów w
śmiech. W takich świetnych humorach wróciliśmy do domu cioci Mel.
No i o to rozdział 19! ;D Udało mi się wreszcie coś napisać... Następny przyjdzie łatwiej, przynajmniej mam taką nadzieję ;) Jak zwykle proszę o 10 komentarzy ;) A i jak wam się podoba nowy wygląd bloga?;D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWięc.....rozdział jest boski. Zaczęłam się okropnie śmiać z ostatnich cytatów. Niall mnie rozwala. Hahaha....... zgadzam się z przed mówcą. Trzeba się spinać i szybko zebrać 10 komci.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Marzena
Boski ! Ta końcowa akcja z Li i Niall'em świetna sama się ze śmiechu tarzałam niczym Louis xD Czekam na nexta ;D
OdpowiedzUsuńcudo !
OdpowiedzUsuńczekam nn *_*
rozdział przeboski ! *_* wygląd meeega ! pisz proszę częściej rozdziały :3
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny :D
Rozdział przeboski! :)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać ich wyjazdu do rodziny Lou.
Hahah, to było najlepsze:
-Jak masz ochotę na tosty to sobie zrób. Ale jak będziesz robił to mi też możesz zrobić ze 2 lub 3 ewentualnie 10- wyszczerzył się Niall znad swojej miski, przepraszam MISY, albo raczej WAZONU z płatkami.
Nie mogę przestać się śmiać xd
Weny i czekam na następny! :)
Ahahahahaha, uśmiałam się xd
OdpowiedzUsuńA końcówka z Liamem i Niallem najlepsza <33333
Kocham i życzę wany! :)
Dodaj szybko następny, bo nie wytrzymam!
Czekam na next :D
Hej nominowałam cię do The Versatile Blogger wszystko masz tutaj -> http://truestoryaboutalex.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam cały rozdział, ale jedno pytanie nie daje mi spokoju... Czym jest Gertruda? Bo jeśli dobrze przeczytałam jest to chłopak xd Napisałaś też, że to nie pies, ale wielkie bydle, hmmm.... Nie mam zielonego pojęcia co to może być!
OdpowiedzUsuńDodawaj szybko kochana!
Super ... Czekam na nn ! uwielbiam twoje opowiadanie ♥
OdpowiedzUsuń