niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 19


~Jacqueline~

         Nie mogę się doczekać, aż mój kuzynek przyjedzie! Jak dawno go nie widziałam. Stęskniłam się, ale rozumiem, że ten wieczny dzieciak jest teraz sławny i co chwilę gdzieś wyjeżdża na koncerty. Choć oglądam każdy jego występ w TV, to i tak chcę wreszcie rozczochrać mu tą brązową czuprynę!
        Otworzyłam oczy, czując, że wydarzy się coś ciekawego. Potarłam je i spojrzałam na zegarek… 11 rano. No chyba kogoś powaliło! Przecież to jeszcze blady świt! Jęknęłam, powoli wstając z łóżka. Wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki ogarnąć się. Gdy wróciłam do pokoju zauważyłam, że ktoś do mnie dzwoni na skaypie. Usiadłam przy komputerze i odebrałam.
- Kto mnie zmusza do wstawania o tak wczesnej porze?- wymamrotałam, patrząc nieprzytomnie na ekran monitora.
- No chyba nic nie masz do tego, że twój najukochańszy kuzynek do ciebie zadzwoni- usłyszałam znajomy głos.
- Loluś!- krzyknęłam uradowana.
- Tak, tak ja ciebie też- szatyn wyszczerzył się do kamerki.
- Co tam u ciebie? Jak tam ostatni koncert? Kiedy wpadniesz? Stęskniłam się… Gertruda też!- zasypywałam go pytaniami.
- Spoko. Było świetnie, poznałem wspaniałych ludzi… A co do odwiedzin mam pewien pomysł…- zaświeciły mu się oczy. Doskonale wiedziałam co to oznacza.
- Przyjeżdżaj kiedy chcesz i z kim chcesz- wyszczerzyłam się.
- Dobrze to co ty na to żebym wpadł do ciebie z chłopakami, Mel, Jul, Nat, Van i Dan?- popatrzył na mnie błagalnie.
- Hmmm… Czy mogę sugerować, że jedna z nich jest szczególna?- spojrzałam na niego z pod przymrużonych powiek.
- Nieee… To tylko przyjaciółki!- chłopak zmieszał się odrobinę.
- Oj widzę Loluś, że mnie tutaj kłamiesz, która to?- spojrzałam na niego uważnie.
- Nie powiem
- Niech zgadnę… Czy to może być Van?- przyjrzałam się mu, a on zarumienił się.
- Aha! Wiedziałam! Loluś się zakochał! Loluś się zakochał!- darłam się.
- No dobra już przestań, bo jeszcze cię ktoś usłyszy- był wyraźnie zawstydzony.
- Ok. To kiedy wpadniesz i kiedy będę mogła ją poznać?- spytałam. Lou się zastanawiał.
- Hmmm… Około jutrzejszego popołudnia, może być?- zaproponował.
- Mi pasuje. Powiem tylko rodzicom i wszystko będzie gotowe na wasz przyjazd. Ale Gertruda się ucieszy!- byłam w wyraźnie dobrym humorze.
- Taaa…- uśmiechnął się, wspominając. Nagle usłyszałam za sobą otwierające się drzwi. Odwróciłam się a przede mną stał Gertruda.
- Gertruda! Jak ty tu wlazłeś?! Przecież to 2 piętro, a schody są wąskie!- krzyknęłam zdziwiona.
- Jack? Co się stało?- Louis zapytał lekko zaniepokojony.
- Wszystko ok, tylko Gertruda stoi teraz w moim pokoju… Muszę kończyć widzimy się jutro. Paa Loluś!- wyszczerzyłam się i wyłączyłam rozmowę. Teraz czekała mnie ciężka robota, bo trzeba Gertrudę znieść na dół… Ehh. Boże dlaczego nie mogłeś mnie powstrzymać? Gdy byłam mała wymyśliłam sobie, że zamiast psa chcę takie wielkie bydle! Ale i tak kocham tego wielkiego, fajtłapowatego zwierzaka!


~Niall~

          Wybiegłem za Mel na zewnątrz. Po chwili stanąłem, nie wiedząc gdzie pobiegła… Ale Hazzie się udało. Czasami mam ochotę uszkodzić mu tą buźkę za niewyparzony język… Grrr! Wróciłem wkurzony do domu, mając nadzieję, że Melody nie długo wróci.
- I co?- Lou spojrzał na mnie zaniepokojony. Pokręciłem przecząco głową.
- Widzisz do czego doprowadza ten twój głupi niewyparzony język?- szatyn wydarł się na loczka. Pierwszy raz widzę żeby Louis był tak wkurzony na Harrego.
- Przepraszam! Po prostu nie panowałem nad sobą i powiedziałem to, co mi ślina na język przytoczyła, nie myśląc nad tym co robię…- Styles był bardzo smutny.
- No dobra, ale musisz to powiedzieć Mel a nie nam…- powiedział Zayn.
- Mam nadzieję, że wróci i wam wszystko wybaczy, bo to nie wasza wina. Ja wam wszystko opowiedziałam o przeszłości Mel…- Vans była bliska płaczu, a Louis od razu podszedł do niej i ją przytulił.
- Nie obwiniaj się… Chciałaś dobrze, a to my chcieliśmy się dowiedzieć dlaczego Mel przyjechała tutaj- pocieszał ją.
        Opuściłem salon, nie mogąc znieść tego smutku i poszedłem do pokoju Mel, a z niego na taras… Musiałem sam dokładnie przemyśleć całą tą sytuację i zastanowić się gdzie mogłaby pójść Mel. Pewnie gdzieś, gdzie będzie mogła być sama. Zauważyłem, że gdy ją coś gryzie lub ktoś ją zrani potrzebuje samotności by wszystko przemyśleć. Heh… Uśmiechnąłem się smutno. Jak wiele nas łączy, wydawać by się mogło, że jesteśmy dla siebie stworzeni, ale trzeba przyznać, że rozumiemy się znakomicie, nawet wtedy gdy nie wypowiemy ani jednego słowa. Dlatego jestem pewien, że Melody wróci, choć nie wiem czy wybaczy nam to, co zrobiliśmy. Cały czas mam przed oczami jej twarz… A jej oczy gdy na mnie spojrzała były pełne nienawiści i ogromnego smutku. Przecież miałem ją chronić! A znów ją tylko ranię!!! Mam ochotę skoczyć z tarasu i coś sobie zrobić by tylko nie móc już więcej jej krzywdzić. Lecz bym ją znów skrzywdził, tak samo jak siebie. Serce by mi chyba pękło, gdybym nie mógł już więcej spotykać się z Mel. Codziennie tęskniłbym za jej uśmiechem, oczami, coraz mocniej. Nie potrafię wytrzymać bez niej chociaż przez godzinę, a co dopiero gdyby Melody miała wyjechać.                                                      Przyznam się szczerze, że uzależniłem się od niej… Czy to w ogóle jest możliwe? Wygląda na to, że jak najbardziej tak. Ehh… To do czego ona potrafi mnie doprowadzić, wydaję się niemożliwe, a jednak jest to dla mnie realne. Jestem całkowicie rozbity. Muszę się teraz skupić na odnalezieniu Mel i porozmawianiu z nią na temat jej rodziny i jej problemów z pieniędzmi. Po prostu muszę to zrobić, bo czuję, że gdy tego nie zrobię to ona mi nie wybaczy i odejdzie ode mnie… Gdzie ona mogłaby pójść? Może zadzwonię do niej? Jeśli odbierze to mógłbym z nią pogadać. Mam nadzieję, że zdążę przed naszym wyjazdem na wieś, bo chce alby Melody pojechała ze mną, bo miałem nadzieję, że ten wyjazd nas jeszcze bardziej do siebie zbliży. Nadzieja… Jak bardzo łatwo potrafi być zgubna, ale też umiera ostatnia. Powoli zaczyna się ściemniać i na zewnątrz robi się coraz zimniej. Muszę ją odnaleźć!
        Pobiegłem do swojego pokoju po telefon. Zauważyłem, że na ekranie widnieje wiadomość… Otworzyłem ją i przeczytałem bardzo uważnie…
 „ Wiem, że to pewnie ty chciałeś się dowiedzieć dlaczego tutaj przyjechałam… Nie winię cię  za to, ale nadal mnie to boli, że zamiast po prostu porozmawiać ze mną, wolałeś dopytywać się moich przyjaciółek… Musiałam uciec, bo chciałam to wszystko przemyśleć. Nie winię Hazzy. Proszę przekaż mu ode mnie, że mu nawet dziękuję, bo dzięki niemu otwarły mi się oczy i mogę spojrzeć na swoją przeszłość pod innym kątem i zastanowić się wreszcie, co męczyło mnie od dawna, co też zauważyłeś, co mam dalej zrobić i jak mam pomóc swoim rodzicom, by nie cierpieli  tak bardzo za mój błąd. Chcę na razie pobyć trochę sama… No może nie koniecznie całkowicie sama, bo chcę żebyś do mnie przyszedł i wsparł mnie… Jestem w pobliskim lesie, na łące, którą bardzo łatwo znaleźć. Tam będę czekała za tobą i proszę przyjdź sam, bo teraz potrzebuję wyłącznie ciebie. No i może jakiegoś koca, bo robi się tutaj strasznie zimno…
                                                                                                        Kocham Cię
                                                                                                            Melody”.
        Poszedłem bez wahania do pokoju Harrego. Siedział zrozpaczony na łóżku, a obok niego siedziała Jul próbując jakoś go pocieszyć i zważając na jej minę, siebie odrobinę też.
- Jul mogłabyś zostawić nas na moment?- poprosiłem spokojnie.
- Dobrze- kiwnęła głową i wyszła bez słowa.
- Mam do ciebie wiadomość…- zacząłem.
- Ale ja naprawdę nie chciałem jej tego powiedzieć- chłopak był zdruzgotany, bliski płaczu.
- Nie chciałem jej skrzywdzić…- schował twarz w dłoniach, szlochając.
- Wiem, Melody też wie, że przenigdy byś jej umyślnie nie skrzywdził. Dlatego kazała mi coś przekazać- powiedziałem, patrząc uważnie na niego. Spojrzał mi w oczy ze smutkiem. Zamiast mu wszystko mówić i tłumaczyć, wyciągnąłem komórkę z kieszeni i pokazałem mu wiadomość od Melody. Chłopak otworzył szeroko oczy i zaczął szybko czytać tekst.
- Pójdziesz do niej?- zapytał, oddając mi telefon.
- Tak, właśnie się zbieram- powiedziałem.
- A czy mógłbym z tobą?- zapytał, wstając gwałtownie z łóżka.
- Nie. Sam przeczytałeś, że mam przyjść sam, ale spróbuję z nią porozmawiać i na pewno uda mi się przyprowadzić Melody do domu- uśmiechnąłem się ciepło, a on odwzajemnił mój uśmiech.
- To w takim razie uszykuję się, aby ją przeprosić!- powiedział stanowczym tonem.
- Ale przecież nie musisz, ona w cale nie jest na ciebie zła- zacząłem, ale przerwałem gdy zobaczyłem upór w jego oczach.
- Ehh no dobrze… Tylko nie kombinuj za bardzo- mrugnąłem do niego i odwróciłem się by wyjść, jednak coś sobie przypomniałem i dodałem po chwili.
- Kryj mnie, jak by co poszedłem się przejść, jeśli reszta się dowie, że idę do niej to będą chcieli iść ze mną, albo co gorsza zaczną mnie śledzić...- popatrzyłem na niego z przerażeniem w oczach, znając jak im wychodzi to „śledzenie”. Hazza się wyszczerzył, wreszcie udało mi się go rozweselić.
- Masz rację. Szczególnie Lou byłby do tego zdolny- zaśmiał się cicho.
- Dobrze, nie wydam cię- obiecał, a ja ruszyłem w kierunku wyjścia.
Na szczęście wszyscy siedzieli w swoich pokojach, przez co nie musiałem się tłumaczyć dokąd idę.
         Gdy wyszedłem na zewnątrz od razu ruszyłem w wyznaczonym przez Mel kierunku. Przedzierałem się przez gąszcz i gałęzie. O mało co bym się nie zabił o wystający korzeń, ale w końcu wyszedłem na otwartą przestrzeń. Mel siedziała na jej środku, gdzie najwięcej padało promieni słonecznych. O dziwo, pogoda się poprawiła, choć na to nie wskazywało, było przyjemnie ciepło. Słońce chowało się za horyzontem. To miejsce było przepiękne... Szatynka zauważyła mnie po chwili i uśmiechnęła się do mnie pocieszająco.
- Jestem, możemy w takim razie pogadać jak chciałaś… I mam koc! Choć pewnie teraz się nie przyda…- powiedziałem, trzymając koc w ręku. Mel wskazała miejsce obok siebie, gdzie po chwili usiadłem, wcześniej rozkładając koc dla nas obojga. Miałem nadzieję, że już wszystko sobie przemyślała i wreszcie w jej głowie zapanuje spokój i porządek.


                                    ~Melody~
   
        Niall usiadł obok mnie patrząc na mnie wyczekująco. Odwróciłam wzrok od zachodu słońca i spojrzałam mu w oczy.
- Więc? Co będziemy tutaj robić?- zapytał.
- Na razie będziesz słuchał tego co mam ci do powiedzenia…- zaczęłam.
- Przecież wiem co powiesz… Rozpoczniesz od tego, że nie jesteś na nas zła, ale trochę nami zawiedziona, bo zamiast pogadać z tobą sami próbowaliśmy się dowiedzieć czegoś o tobie, co było złe. I teraz o tym dobrze wiem i chłopacy też. Zamiast po prostu szczerze z tobą pogadać robiliśmy wszystko na własną rękę. A ja zamiast być z tobą i cię wspierać gdy uciekłaś to stałem jak baran i nic nie zrobiłem, kompletnie nic…- słowa wylewały się z niego strumieniami. Schował twarz w dłonie. Nastała cisza, która ciągnęła się w nieskończoność.
- Przez ten czas, w którym jesteśmy razem dobrze mnie poznałeś, skoro wiesz co chcę ci powiedzieć…- zdjęłam ręce z jego twarzy i uśmiechnęłam się do niego ciepło.
- Może to śmieszne, ale wydaje mi się, że cię już dobrze znałem jeszcze przed naszym spotkaniem…- powiedział cicho, mając nadzieję, że tego nie usłyszę. Mylił się jednak.
- Co ma znaczyć, że znałeś mnie zanim mnie poznałeś?- popatrzyłam na niego zaciekawiona.
- Noooo, bo tak jakby mi się śniłaś czy coś…- spojrzał na mnie zawstydzony, a ja patrzyłam na niego zdziwiona przez chwilę…
- Czyli ty też miałeś ten dziwny sen…- wypaliłam, rumieniąc się.
- Ale jak to, ty też??- był zszokowany.
- Tak też mi się śniłeś… Ale czy w tym śnie wpadliśmy na siebie?- spojrzałam na blondyna.
- Tak i była w tle taka melodia… Szkoda, że nie wziąłem gitary to bym ci pokazał- zaczął, ale mu przerwałam.
- Nic nie szkodzi, bo ja też słyszałam tą melodię- powiedziałam i zanuciłam ją. O dziwo w ogóle się nie wstydziłam.
- Tak, to właśnie ta melodia, a nawiasem mówiąc masz niesamowity głos- uśmiechnął się do mnie, a ja się zarumieniłam.
- Tylko tak mówisz…- powiedziałam, nie wierząc w jego słowa.
- Mówię prawdę. Już wcześniej tak uważałem, gdy śpiewałaś ze mną i chłopakami w studiu. Liam, Zay, Lou, Hazza i ja uważamy, że powinnaś pokazać jaki masz wspaniały talent- popatrzył na mnie poważnie.
- Powinnaś pokazać go światu. Gdybym tylko znał kogoś sławnego…- popatrzył na mnie, a ja spojrzałam na niego  wymownie.
- Zaraz… Przecież ja jestem sławny!- zawołał, uderzając się w czoło. Zaczęłam się śmiać.
- Moja głupota coraz bardziej mnie przeraża, ale jak mówiłem wcześniej powinnaś ujawnić swój talent- spojrzał mi w oczy.
- Może masz rację… Ale na razie nie chcę o tym myśleć. Chcę tylko wrócić do domu, wypić gorące kakao i siedzieć ze wszystkimi- powiedziałam, przytulając się do Horana.
- Czyli już wszystko ok?- spojrzał na mnie.
- Tak. I przepraszam za moje fochy, ale jak już się dowiedziałeś miałam mętlik w głowie- powiedziałam ze smutną miną. Pocałował czubek mojej głowy i powiedział…
- Nie myśl o tym tylko, tak jak powiedziałaś, chodźmy do domu i wypijmy kakao- uśmiechnął się. Wstaliśmy i ruszyliśmy w kierunku domu.






Następnego dnia

                                          ~Louis~

         Obudziłem się podekscytowany i pełen energii, ponieważ dzisiaj jedziemy do Jacqueline! Będzie świetnie! Wstałem i popędziłem do łazienki przebrać się, potem pobiegłem na dół, na śniadanie, które przygotował Liam. Kochany Daddy! Wszedłem do kuchni gdzie już wszyscy byli, rozmawiali i wygłupiali się w najlepsze… A właśnie! Wczoraj wieczorem Niall zniknął i zastanawialiśmy się gdzie poszedł. Hazza powiedział, że poszedł na spacer. Ale okazało się, że poszedł po Melody. Gdy wrócili do domu wszyscy się pogodzili i oczywiście było przytulanie i płacz…. Ale oczywiście to dziewczyny płakały nie ja. Jestem na to za męski.
Lou nie kłam, tylko ty tam płakałeś i nikt inny!
No dobra, przyznaję się, to ja… Ale skąd się wziął ten głos?? Hmmm… A, pewnie to sumienie czy jakieś tam ustrojstwo. Ale nie ważne.
- Cześć Marcheweczko!- zawołała Mel i wszyscy jej wtórowali.
- Hej wam! Co na śniadanie?- popatrzyłem na Liama.
- Płatki i mleko, a co?- spojrzał na mnie.
- Toś się nie wysilił. Miałem nadzieję, że chociaż jakieś tosty będą albo naleśniki…- straciłem zapał.
- Jak masz ochotę na tosty to sobie zrób. Ale jak będziesz robił to mi też możesz zrobić ze 2 lub 3 ewentualnie 10- wyszczerzył się Niall znad swojej miski, przepraszam MISY, albo raczej WAZONU z płatkami.
- Nie zrobię ci tostów, bo sam ich nie chcę- powiedziałem i zabrałem się za swoje płatki.
- A tak w ogóle to jak przygotowania na wycieczkę na wieś??- popatrzyłem na nich zaciekawiony.
- Noo, po śniadaniu wszyscy idziemy się pakować- powiedział Zayn.
- Tylko proszę cię Niall, weź jakieś ubrania, a nie samo jedzenie- spojrzałem na Horana.
- No ale przez drogę będę głodny, a po za tym skąd mam wiedzieć czy tam będzie sklep, no bo to w końcu farma…- blondynek zaczął się zawzięcie tłumaczyć.
- A pamiętasz jak ostatnio wsadziłeś do walizki lody i o nich zapomniałeś? I co się z nimi później stało??- Liam popatrzył na niego srogim wzrokiem. A ja z chłopakami spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo.
- Och no dobra niech wam będzie… Ale i tak coś wezmę na drogę- powiedział zacierając ręce.
- Dobra, ale niech to będą jakieś ciastka lub batoniki i nic innego. A, i przy okazji, jest tam sklep- powiedziałem.
- Żadnych lodów- powiedział Hazza, patrząc uważnie na Nialla.
- Żadnych- obiecał blondynek.
- O co chodzi z tymi lodami?- spytała zaciekawiona Vanessa.
- Nie chcesz wiedzieć- powiedziałem, krzywiąc się.
- To zbyt okropna i obrzydliwa sprawa- wytłumaczył loczek.
- Dobrze, w takim razie wolę nie pytać- powiedziała, odłożyła naczynia do zmywarki i poszła do swojego pokoju spakować się jak przypuszczam.
         Gdy wszyscy już zjedli, posprzątaliśmy po sobie i poszliśmy po swoje rzeczy aby się spakować. A zapomniałem też dodać, że ja z chłopakami już przywieźliśmy spakowane ciuchy ze swojego domu, zaoszczędzając trochę czasu. Teraz siedzieliśmy oglądając moje ulubione kreskówki, czekając aż dziewczyny się spakują. Trwało to chyba z 2 godziny, ale gdy się spakowały mogliśmy pójść na spacer do parku i po długich błaganiach Mel i Nialla na lody. Dzień zapowiadał się świetnie. Słońce prażyło, ale bez przesady tak w sam raz, czyli pogoda idealna. Gdy już wszyscy zjedliśmy swoje lody, a to trochę trwało, no bo wiadomo Nailer, poszliśmy do naszego domu, ponieważ Pan Jaki Ja Jestem Piękny zapomniał swojej ulubionej suszarki do włosów.
- Ey właśnie mamy w domu wszystko co nam potrzebne na wycieczkę?- zapytał Liam.
- Hmmm… Wczoraj nie kupiliśmy żelek Hazzy, bo sklep był nieczynny- przypomniała Danielle.
- Żżże co?- loczek się wkurzył.
- Spokojnie Harry, tylko spokojnie..- powiedział Niall, próbując go uspokoić.
- Jak mam być spokojny, skoro nie ma moich ukochanych żelek? To nie fair!- zaczął się wydzierać, jak małe dziecko.
- Uspokój się mały bachorze! Co za problem pójść do sklepu i je sobie kupić??- warknął wkurzony Zayn.
- No właśnie! Choć Harry pójdę z tobą i kupimy tyle żelek ile będziesz chciał…- uśmiechnęła się Jul.
- To w takim razie widzimy się u Mel w domu…- powiedział wyszczerzony lokowaty, biorąc July pod ramię. Po chwili zniknęli w podskokach za rogiem ulicy. Nigdy nie zrozumiem humorów Stylesa…
- No to idziemy do mnie- powiedziała Mel. Powoli ruszyliśmy w tym kierunku, gdy Horan się odezwał.
- Zjadłbym coś…- pomasował się po brzuchu.
- Nie no znowu?- jęknął Liam.
- Masz coś do mojego apetytu?- blondasek stanął przed Paynem napinając się, co wyglądało zabawnie, bo Liam jest od niego o co najmniej pół głowy wyższy i bardziej umięśniony.
- Nie no skądże znowu…- powiedział Daddy, unosząc ręce w obronnym geście.
- To dobrze… Ale i tak bym ci nic nie zrobił, bo cię kocham stary!- wydarł się Niall i objął go ramieniem, co wyglądało jeszcze śmieszniej, bo blondasek musiał stanąć na palcach i właśnie w tym momencie nie wytrzymałem i zacząłem tarzać się ze śmiechu, nie tylko mnie to rozbawiło, bo reszta też się śmiała, ale tylko ja leżałem na chodniku i śmiałem się w niebogłosy.
- Ey! Louis, co ci jest?- zapytał Liam, zdziwiony. A ja nadal się śmiałem, jednak głupawka szybko minęła i wstałem gwałtownie, mówiąc…
- Wszystko w porządku tatuśku, idziemy w końcu do Mel czy nie?- zapytałem w poważną miną. Teraz to już całkiem zbiłem wszystkich z tropu.
-Lou na pewno nic ci nie jest? Może pojedziemy do lekarza sprawdzić czy z twoją główką wszystko ok?- Zayn spojrzał na mnie z uśmieszkiem na twarzy.
- Oj dajcie spokój! Głupawki nigdy nie dostaliście?- spojrzałem na nich błagalnie.
- Tak, ale nigdy na środku ulicy wśród tylu ludzi…- powiedziała Van, pokazując na przyglądającym się nam przechodniom. Podszedłem do niej i objąłem ją ramieniem.
- Trzymaj się mnie, a takie akcje będą cię spotykać często…- powiedziałem, poruszając zabawnie brwiami. Dziewczyna zaśmiała się.
- A właśnie miałem się pytać, czy ktoś zrobił im zdjęcia? Muszę to mieć u siebie w telefonie…- wyszczerzyłem się, patrząc na każdego po kolei.
- No oczywiście… Mam nawet filmik- Zayn wyciągnął telefon i przesłał mi pliki, które chciałem.
- Ey! To wy to nagraliście? No ey!- zawołał zdziwiony Niall.
- Na przecież jak nie można by było tego nie nagrać? Walka byczka i kurczakiem..- zaśmiał się cicho Malik.
- No widzisz! Kurczakiem! Na twoim miejscu bym się wkurzył i nie dał się tak przezywać- Horan poklepał pocieszająco zdziwionego Liama. A my wszyscy znów w śmiech. W takich świetnych humorach wróciliśmy do domu cioci Mel.





            No i o to rozdział 19! ;D Udało mi się wreszcie coś napisać... Następny przyjdzie łatwiej, przynajmniej mam taką nadzieję ;) Jak zwykle proszę o 10 komentarzy ;) A i jak wam się podoba nowy wygląd bloga?;D

10 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Więc.....rozdział jest boski. Zaczęłam się okropnie śmiać z ostatnich cytatów. Niall mnie rozwala. Hahaha....... zgadzam się z przed mówcą. Trzeba się spinać i szybko zebrać 10 komci.

    Pozdrawiam
    Marzena

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski ! Ta końcowa akcja z Li i Niall'em świetna sama się ze śmiechu tarzałam niczym Louis xD Czekam na nexta ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział przeboski ! *_* wygląd meeega ! pisz proszę częściej rozdziały :3
    czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział przeboski! :)
    Już nie mogę się doczekać ich wyjazdu do rodziny Lou.
    Hahah, to było najlepsze:
    -Jak masz ochotę na tosty to sobie zrób. Ale jak będziesz robił to mi też możesz zrobić ze 2 lub 3 ewentualnie 10- wyszczerzył się Niall znad swojej miski, przepraszam MISY, albo raczej WAZONU z płatkami.
    Nie mogę przestać się śmiać xd
    Weny i czekam na następny! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ahahahahaha, uśmiałam się xd
    A końcówka z Liamem i Niallem najlepsza <33333
    Kocham i życzę wany! :)
    Dodaj szybko następny, bo nie wytrzymam!
    Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej nominowałam cię do The Versatile Blogger wszystko masz tutaj -> http://truestoryaboutalex.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam cały rozdział, ale jedno pytanie nie daje mi spokoju... Czym jest Gertruda? Bo jeśli dobrze przeczytałam jest to chłopak xd Napisałaś też, że to nie pies, ale wielkie bydle, hmmm.... Nie mam zielonego pojęcia co to może być!
    Dodawaj szybko kochana!

    OdpowiedzUsuń
  9. Super ... Czekam na nn ! uwielbiam twoje opowiadanie ♥

    OdpowiedzUsuń